Magiczne wspomnienia Mikołajek – tradycja ukryta w bucie 🎅👢
Opowiem Wam historię z czasów, gdy życie było inne… 🎅👧✨
Chciałabym podzielić się z Wami wspomnieniem z mojego dzieciństwa – historią, która wydarzyła się w latach 70. lub 80., gdy byłam przedszkolakiem. Były to czasy, kiedy życie wyglądało zupełnie inaczej niż dziś, a świat dziecięcych marzeń wypełniały drobiazgi, które potrafiły sprawić ogromną radość.
Mikołajki w przedszkolu
Mikołajki w naszym przedszkolu zawsze były dniem pełnym oczekiwania i magii. To były czasy kiedy bombki na choinkę i łańcuchy robiło się z kolorowego papieru i wycinanek, a za śnieg służyła wata. Panie przedszkolanki pokazywały nam jak wycinać i kleić dekoracje, a my nie mogliśmy się doczekać, kiedy zobaczymy, co Mikołaj zostawił w naszych butach. Nasze buty były starannie wyczyszczone, gotowe na przyjęcie prezentów i czekały na nas w szatni.
Nadszedł upragniony moment – wyszliśmy z sali, a nasze buty były wypełnione niebieskimi kartonowymi pudełkami z wizerunkiem Mikołaja. Wszyscy z ekscytacją zaglądaliśmy do środka, by zobaczyć, co kryje się w naszych paczkach.
Nieoczekiwany prezent
Gdy otworzyłam swoje pudełko, czekała na mnie… niespodzianka. Zamiast słodyczy czy mandarynek, w środku były obierki po ziemniakach. Patrzyłam na to z niedowierzaniem. Panie przedszkolanki stały z boku, przyglądały się mojej reakcji, a jedna z nich zapytała z uśmiechem: „I co teraz? Co dostałaś?”
Pamiętam, że nie płakałam. Spojrzałam na nie z powagą i odpowiedziałam, że i tak muszą mi dać moją paczkę, bo moja mama za nią zapłaciła. Wstałam i pewnym krokiem poszłam do sali. Nie wiem, czy panie przedszkolanki się śmiały, ale ja zapamiętałam to wydarzenie na całe życie.
Czasy, które minęły
Dziś taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. Wyobrażacie sobie, żeby ktoś wręczył dziecku w Mikołajki pudełko pełne obierek? Dzisiaj rodzice prawdopodobnie zareagowaliby natychmiast, domagając się wyjaśnień, a sprawa mogłaby nawet trafić na pierwsze strony gazet czy portali społecznościowych. Dziś dzieci są bardziej chronione przed sytuacjami, które mogłyby wywołać ich smutek, wstyd czy poczucie niesprawiedliwości. Często widzę, jak rodzice pozwalają sobie wejść na głowę. Niestety nie uważam, że to jest dobre. Powiem szczerze, że jestem przerażona i boję się pomyśleć jakie pokolenie z nich wyrośnie.
W tamtych czasach wszystko było inne – prostsze, a jednocześnie surowsze i bardziej bezpośrednie. Dzieci traktowano jak dzieci, z większym dystansem, a dorośli, byli dorosłymi. Każdy z nas znał swoje miejsce. Była jakaś hierarchia pokoleń. Dbano o swój wizerunek. Dzieci miały pewne obowiązki. Starsze rodzeństwo odprowadzało młodsze, chodziliśmy z kluczem na szyi, a w przedszkolu i szkole obowiązywały fartuszki. Rodzice wplatali w codzienne obowiązki i wychowanie – elementy, które miały „hartować” charakter.
Być może panie przedszkolanki chciały w ten sposób sprawdzić moją reakcję, a może po prostu uznały, że będzie to żart. Dla nich mogło to być drobne, chwilowe wydarzenie, ale dla mnie, jako dziecka, miało ono zupełnie inną wagę.
Jednak to właśnie takie wspomnienia kształtują w nas coś ważnego. Uczą, że życie nie zawsze jest sprawiedliwe, a czasem trzeba zawalczyć o swoje – tak, jak ja zawalczyłam o swoją paczkę, powołując się na prostą prawdę: „moja mama za to zapłaciła”. Uczą też dystansu do siebie, bo dziś mogę się z tego śmiać, wspominając to z uśmiechem jako coś, co wzbogaciło moje dzieciństwo o nietypową lekcję.
Ta sytuacja przypomina mi również, jak zmienił się świat i nasze podejście do wychowania dzieci. Dziś bardziej dbamy o ich emocje, staramy się unikać sytuacji, które mogłyby je zranić. To oczywiście dobrze, bo dzieci zasługują na miłość, wsparcie i bezpieczeństwo. Z drugiej strony, czasem zastanawiam się, czy taka prostota życia, jaką mieliśmy wtedy, nie uczyła nas lepiej radzić sobie w trudniejszych momentach.
Przemyślenia
Moje dzieci są już dorosłe, ale wychowywałam je w duchu wartości, które wyniosłam z własnego dzieciństwa. Starałam się przekazać im to, co najważniejsze – szacunek do pracy, odpowiedzialność, kulturę osobistą i empatię wobec innych. Chciałam, aby zrozumiały, że w życiu liczy się nie tylko to, co osiągamy, ale także to, jak traktujemy innych ludzi. Jakie wartości kierują naszymi wyborami.
Dziś, obserwując ich jako dorosłych, wiem, że te starania przyniosły efekty. Są pracowici, odpowiedzialni i potrafią odnaleźć się w każdej sytuacji. To dla mnie największa nagroda i dowód, że wartości, które mi przekazano, nadal mają swoje miejsce w kolejnych pokoleniach. Patrzę na nich z dumą i wdzięcznością za to, kim się stali.
Dla mnie wydarzenie, które przeżyłam jako dziecko, pozostaje zabawnym i wyjątkowym wspomnieniem z dzieciństwa. Przypomina, że życie, choć czasem nieprzewidywalne, może być pełne lekcji, które odkrywamy dopiero z perspektywy czasu.
A jakie lekcje zapamiętaliście Wy z czasów swojego dzieciństwa?
Kadry, płace, dofinansowania, dotacje, niepełnosprawność, pomoc, PFRON
Napisz do mnie https://kempinskakadryiplace.com.pl/kontakt